studio

"Gra w króla"
teatr jednego aktora
opracowanie i wykonanie: L. Lubieński
premiera 2000 r.
czas trwania: 50 min.


"Gra w króla" to jedna z wersji "Parobka królem" w formie teatru jednego aktora, rzecz o złudnym uroku władzy, o ulotności zaszczytów wynikających z osiągniętej pozycji społecznej. Formą, muzyką, aktywnym udziałem widzów, ale i nieco stylistyką snutej przez aktora opowieści przedstawienie nawiązuje do źródeł teatru, do jego niegdysiejszych wędrownych form. Łączy w sobie elementy teatralne, improwizację oraz akcję – z czynnym udziałem widzów – na granicy zabawy wśród różnych odniesień do naszej rzeczywistej codzienności....

Galeria


...to "teatr w teatrze", farsa krótka a głęboka; odgrywana przez jednego aktora wraz z wybrańcami z widowni, którzy razem "wędrują" przez kolejne piętra snu. Wspólnie wybierają jednego prostaczka w królem! Królem, którego fetują i sadzają na zwodniczym tronie. Oddają mu wszelkie honory, defilują, schlebiają, intrygują, wiwatują. Król pije, coraz bardziej spęczniały piwem i próżnością, widząc w tym swoje przeznaczenie. Wtedy zrywa mu się koronę, zabiera berło, czyniąc go znowu człowiekiem... Czy aby pojmujesz tę grę? To proste, wystarczy przybrać sobie to i owo aby okazać się kim innym!

słowo prasowe

"Farsa krótka a głęboka" Przedstawienie o charakterze klaunady, z udziałem wciągniętych do akcji widzów, wykorzystujące znany motyw przebrania sługi za króla.

"Zamian ról jest zresztą więcej. Artyści komedianci, czyli główna postać spektaklu (monodramu?) Ludwik Marian Lubieński oraz jego partnerka Anna Miller, która pełniła niejako funkcję antreprenera przedsięwzięcia - również przekraczali granice przypisanych sobie funkcji, niekiedy zamieniając się rolami w widowisku. Do tego jeszcze wychodzili ze świata teatru do zgromadzonej publiczności, by wybranym z jej grona powierzyć z kolei role króla, błazna, dam dworu i sług. I czas jakiś pozwolić żyć iluzją, że są kimś innym niż na co dzień. Karnawałowe odwrócenie porządku rzeczy odbywało się przy użyciu dość skromnych środków. Lubieński zmieniał elementy kostiumu na oczach widzów; miał do dyspozycji m.in. drabinę, lustro do makijażu, parę płacht, które służyły jako zasłona, którą podtrzymywały panie z widowni, kiedy on się przebierał, czy materia udająca osłonę królewskiego tronu lub łoża. Aktor ogrywał jeszcze typową dla klaunów albo wędrownych komediantów walizę zrozmaitymi rekwizytami, miał balony dla widzów, papierowe korony dla mężczyzn, których mógł uczynić królami. Dla orkiestry dokoptowanej spośród najbliżej centrum gry siedzących dziewczyn były zamiast instrumentów jakieś blaszane pokrywki, tarka itp., itd. Lubieński zwracał się do publiczności jak na niegdysiejszych jarmarcznych widowiskach mową wiązaną, dając próbę stylistyki dworsko-baśniowej. Objaśniał w ten przystępny, łatwo przyswajalny na pozór sposób, bez dbałości o dykcję, co robi i że świat jest teatrem oraz na odwrót - że ułuda może w jednej chwili stać się rzeczywistością. Co pewien czas odzywał się też niejako prywatnie i komentował na przykład reakcje publiczności, która zaśmiewając się kojarzyła zmiany na tronie z obsadzaniem najwyższych stanowisk w kraju. (...)"  

Anna Sobańska-Markowska fragmenty recenzji
Warszawa 2007r.
 

Wykonanie strony www: X 2012 r strony internetowe
©2007-2011 - M.Lubieński